Mariusz Wierzchowski, tegoroczny maturzysta z liceum przy Zespołu Szkół w Biskupcu, został laureatem XV Ogólnopolskiego Samorządowego Konkursu Nastolatków "Ośmiu Wspaniałych.
Konkurs, który organizuje Fundacja Świat na Tak, ma na celu promowanie szlachetnych i godnych naśladowania postaw wobec drugiego człowieka. Raz w roku fundacja wyłania i nagradza młodych wolontariuszy wyróżniających się wrażliwością, bezinteresownością i gorliwością w niesieniu pomocy potrzebującym.
Wolontariuszem został trzy lata temu i udzielał się przez całe liceum. Uczestniczył w zbiórkach żywności, odwiedzał dzieci leżące w szpitalu. Był też bratnią duszą pacjentów Niepublicznego Zakładu Opieki Paliatywnej św. Łazarza w Biskupcu. Prowadził też stronę internetową hospicjum.
Najpierw wiosną wygrał powiatowe eliminacje "Ośmiu wspaniałych", potem pojechał do Warszawy na ogólnopolskie, by wreszcie stawić się na gali finałowej w Poznaniu. Jak przyznaje, bez większych nadziei na sukces. — Kiedy słuchałem, jak wiele robią pozostali nagrodzeni, nie sądziłem, że za chwilę stanę wśród nich — wspomina Mariusz. — Wyczytano mnie jako ostatniego.
Podkreślają, że lawina sukcesów, jaka na niego spadła, nie wywołała choćby najmniejszych objawów tzw. sodówki. Pozostał człowiekiem skromnym i uczynnym. — Bo czuję wielką odpowiedzialność. Skoro dostąpiłem tak wielkiego zaszczytu, nie mogę spocząć na laurach — zapewnia Mariusz.
Jacek Niedźwiecki, erpe
j.niedzwiecki@gazetaolsztynska.pl
Wolontariuszem został trzy lata temu i udzielał się przez całe liceum. Uczestniczył w zbiórkach żywności, odwiedzał dzieci leżące w szpitalu. Był też bratnią duszą pacjentów Niepublicznego Zakładu Opieki Paliatywnej św. Łazarza w Biskupcu. Prowadził też stronę internetową hospicjum.
Najpierw wiosną wygrał powiatowe eliminacje "Ośmiu wspaniałych", potem pojechał do Warszawy na ogólnopolskie, by wreszcie stawić się na gali finałowej w Poznaniu. Jak przyznaje, bez większych nadziei na sukces. — Kiedy słuchałem, jak wiele robią pozostali nagrodzeni, nie sądziłem, że za chwilę stanę wśród nich — wspomina Mariusz. — Wyczytano mnie jako ostatniego.
Podkreślają, że lawina sukcesów, jaka na niego spadła, nie wywołała choćby najmniejszych objawów tzw. sodówki. Pozostał człowiekiem skromnym i uczynnym. — Bo czuję wielką odpowiedzialność. Skoro dostąpiłem tak wielkiego zaszczytu, nie mogę spocząć na laurach — zapewnia Mariusz.
Jacek Niedźwiecki, erpe
j.niedzwiecki@gazetaolsztynska.pl